'Nie taki diabeł straszny...' Bałam się. Był to ten typ
strachu, który paraliżuje. Trzyma za ręce, nogi, włosy wszystko za co tylko
można złapać i nie puszcza. Za żadne skarby. Nie jest przekupny.
Skurczybyk się czepi i po Tobie. Ustępuję dopiero gdy się zmierzysz ze swoim ‘potworem’, odchodzi w siną
dal w akompaniamencie Twojego śmiechu, którym głośno wybuchasz gdy
uświadomisz sobie zresztą jak zawsze (po stokroć na nowo) oczywistą oczywistość, że
nie było czego się bać… hahah . A później ten śmiech przemienia się w
złość. Tak, złość na naszego bohatera, który
dzielnie dopiero co zwyciężył ze sobą i swoimi słabościami. Śmiesznego Ciebie, rycerzyka , którego przed momentem wznosiłeś
nad piedestał skandując głośno jego imię, tonąc w zachwycie nad jego
niewyobrażalną odwagą. Żałosne.
Tyle czasu zmarnowane nad strategią jak tu nie zginąć a
wojna na patyki

.
Nie boje się duchów, pająków, wysokości, potworów z szafy,
odpowiedzialności, zmian
a ludzi, boję
się ludzi.